Z Polskiéj przełęczy szybkośmy się spuścili na morze nawalonych granitów, z pośród którego tuż pod olbrzymim Gierlachem czyli Girlakiem, jak wymawiają Zakopiańcy, połyskuje się szmaragdowe, owalne zwierciadło Długiego stawu (6099’ n. p. m.) Nieco daléj na południe od owego jeziorka ustają zwaliska granitowe, a natomiast dno doliny wyszywa zielony dywan, natkany najśliczniejszemi halnemi kwiatuszkami. To ogród botaniczny sławnego Wahlenberga. Na lewo niewielki wznosi się pagór czyli buła. „Tu obacymy świstaki,“ mówi pocichu Wala. Zakradamy się więc milczkiem popod ciekawą bulę. Wtém Wala, znacząco machając ręką za siebie, przypiéra się do sążnistego głazu, a wziąwszy kapelusz w lewą rękę, nieznacznie wychyla głowę i zagląda w upłazistą kotlinę, gdzie się miały paść świstaki „A jest?“ zapytuję niecierpliwie rekognoskującego świszczarza, który widać oddawna był wprawny w swoje rzemiosło. Z przeczącego poruszenia głową poznałem, że napróżno miałem nadzieje spotkać się choć raz w życiu z temi lubemi hal mieszkańcami. „Świstaki już się pochowały, skoro nas tylko na Polskiéj psełęcy obacyły!“ rzekł niezadowolony Wala.
Zeszliśmy tedy na upłaz, pokryty najpiękniejszą zielenią. Tu i owdzie pod zwieszającemi się granitami, służącemi za powałę mieszkań świstaczych, nadybywaliśmy częścią zimowe, częścią letnie nory. Przy wnijściu do letnich nor czyli letników, widziałem świéżo wygrzebaną ziemię, która jasno wskazywała na pobyt rozpierzchłych gdzieś teraz świstaków. Opatrzywszy dokładnie dziedzinę ciekawych tych zwierząt, spuściliśmy się w kosodrzew ku stawkowi Felki. W pobliżu tego stawku (5187’ według Fuchsa, 5066 według Koristki) na lewo ciągnie się granitowy wał, który w swych żyłach zawiéra liczne kryształki granatu. Kilka takich kamieni wziąłem na okaz.
Strona:Marian Łomnicki - Wycieczka na Łomnicę tatrzańską.djvu/14
Ta strona została przepisana.