Strona:Marian Łomnicki - Wycieczka na Łomnicę tatrzańską.djvu/26

Ta strona została przepisana.

Głośne okrzyki, w silnych powtarzające się echach, dolatują nas tuż z blizka; czy z dołu, czy z góry, trudno było dla zwodniczego odbicia rozpoznać odrazu. Prawidłem atoli jest górala nie zwracać ucha tam, zkąd głos dochodzi, lecz piérwéj ku przeciwnéj stronie. Nasi przewodnicy utkwili wzrok sokoli między turnie, kędyśmy wydrapywać się mieli. Wtém zawołał ucieszony Janusz, wskazując na cztéry w granitach poruszające się plamki: „Są to trzej panowie, których miałem prowadzić na Łomnicę, a czwarty to ich przewodnik!“ O to dobrze, pomyśleliśmy sobie; będzie nam weseléj w liczniejszém towarzystwie; śpieszmy coprędzéj, by ich rychło dognać.
Zaiste, w odludnych pustyniach najżywiéj odzywa się wrodzona człowiekowi żądza towarzystwa, żądza którą ascetyzm, choćby i najostrzejszy, przytłumić tylko, ale nie wykorzenić zdoła. Żądza ta, jedna z najpotężniejszych, staje się najsilniejszém ogniwem, które spajało już najpierwotniejsze społeczeństwa ludzkie ku dopięciu wspólnych celów. Prędzéj gdzieindziéj, ale w Tatrach być odludkiem, jest wręcz niepodobném, jak i niepodobném jest opiéranie się jednostki na własnych siłach, w obec olbrzymich potęg przyrody. Ta myśl prze popędowo serce człowieka do szukania serc bliźnich, toż samo czujących. Dlatego téż stała się nam bardzo pożądaną chwila znalezienia się w liczniejszém gronie, a choć nasi towarzysze z innego byli świata, bo z naddunajskich nizin, to przecież czułe pozdrowienie i tenże sam cel wycieczki w miłe, harmonijne połączyły nas kółko. Prawdziwe to nasze przysłowie, stosujące się tak pięknie do obecnéj chwili: Góra się z górą nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem, z tą jednak różnicą, służącą do tém silniejszego jeszcze poparcia pomienionego zdania, że tutaj i góry z sobą się zeszły.
Przed miejscem, zwaném przez Janusza próbą, wypoczęliśmy trochę pod małą zwieszającą się turniczką. Potém łacniéj mogliśmy spróbować sił naszych w téj piérwszéj trudniejszéj przeprawie, któréj przebycie zapewniało nas o bezpieczném osiągnieniu naszego zbyt jeszcze odległego celu. Była właśnie ósma godzina; jeszcze trzy godziny, według upewnień Janusza, a będziemy na szczycie. Naprzeciw nas widać już Łomnicką przełęcz, łączącą Łomnicę z jéj