Strona:Marian Łomnicki - Wycieczka na Łomnicę tatrzańską.djvu/33

Ta strona została przepisana.

W téj chwili daleko, głęboko pod nami zazieleniał świat ludzi. Tam wesoło, tam słońce złoci rozłożyste niwy; ale tu, tu wskróś szaro i ponuro. Wreszcie rozstąpiły się mgły i od północy, a z pod czarnego chmur wału wygląda z drugiéj strony nasze Podhale nowotargskie; ot i Zakopańską widać dolinę! Tu i owdzie odsłaniają się pojedyncze szczyty, ale nie nadługo. Daléj i daléj chmury gęste bez końca w powietrznym płyną oceanie i zamykają nam krańce widokręgu. Wpatrującemu się ciekawie w to czarodziejskie, chwilami częściowo odsłaniające się panorama, przyszły mi na pamięć słowa dawniejszego zwiédzacza gór naszych:

Tutaj rozkosz w koło błyska,
Oko w miły wabiąc tan,
Czy na dzikie skał urwiska
Czy w zielony spojrzysz łan.
Tu swobodnie myśl się wznosi,
Jak sokoła hyży lot,
I do niebios wzlata osi,
I z chmurami idzie w splot.

Mgły się zbijają raz w niesforne kupy, to znowu siłą wiatru rozerwane, śpiesznie przełęczami mkną pomiędzy szczyty, a jasne tło niebios chwilowo przegląda, wraz z zamgloną tarczą bladego słońca.
Wala wzrok orli utkwił w jednę stronę, długo patrząc na oddalony w głębi upłaz; wtém rozradowany przystępuje do nas: „Widzicie tam, hań na tym upłazku kozickę? O, teraz idzie krajem tego piorgu! O teraz, teraz gdzie w to miejsce słonko świéci!“ Jakże miłém zjawiskiem jest w tych dzikich, ponurych ustroniach jakiekolwiek żyjątko, choćby i najmniejsze, a cóż dopiéro koza dzika, najpiękniejsza Tatr ozdoba! Przypatrującemu się jéj postaci szlachetnéj, jéj śmiałym a pewnym i zgrabnym ruchom, trudno zaiste oderwać oczy. Kozica jest najukochańszą gór córą. Dawniéj bywało tych pięknych zwierząt bardzo wiele w Tatrach; teraz niszcząca ręka człowieka i w najniedostępniejszych turniach nie daje im spokoju, zarówno jak świstakom.