Strona:Marian Bartynowski - Obchód świąt Bożego Narodzenia w Polsce.pdf/26

Ta strona została przepisana.

sianem; znaczenia tego nie trzeba tłumaczyć. Liczby biesiadników nieparzystej, a zwłaszcza 13, dla pamięci Judasza, starannie się unika; przeciwnie: liczba potraw zwykle jest nie do pary. Potrawy, starym zwyczajem, zawsze są jednakie. Jest to także zabytek z czasów przedchrześcijańskich. P. Wł. Niedźwiecki[1] tłómaczy to w ten sposób: „Widząc, że w miarę postępów zimy, słońce coraz to mniéj zdolne jest udzielać ziemi ciepła i światła, widząc, że noc ciągle się powiększa, a dzień zmniejsza, starożytny człowiek sądził, że słońce jest pokonywaném przez duchów ciemności, że się gotuje na śmierć. Kiedy więc, pod koniec grudnia, słońce odzyskuje swe siły, poganin, ochłonąwszy z przerażenia, cieszył się nadzieją przyszłych urodzajów i widział już w swej wyobraźni zieloność i plony. To téż wieczerza wigilijna nie może się obejść bez owoców, stanowiących rzecz najważniejszą i bez zielonego drzewka, choinki, pozawieszanéj złotémi i srebrnémi orzechami, a przypominającej rajskie drzewo żywota, wiecznie zielone i obarczone złotemi jabłkami odmładzającémi. W ogóle wszelkie potrawy i napoje wigilijne oznaczają to, czego człowiek wyczekuje od powracającego, rodzącego się słońca, a właściwie lata, (wino, miód, śliwki, gruszki, jabłka, mak, kapusta, grzyby, kasza, chléb pszenny niezwykłéj wielkości, t. j. strucla, jak u nas i t. d.), który u ludu prostego, aż do Trzech Króli zastępuje miejsce zwykłego chleba.“ Nie wchodzę w to, czy strucle przyszły z Niemiec, czy nie;

  1. l. c.