Strona:Marian Bartynowski - Obchód świąt Bożego Narodzenia w Polsce.pdf/39

Ta strona została przepisana.

wając pieśni, stosownie ułożone. Gwardyjan z jednéj strony, a pierwszy po nim w stopniu godności z drugiéj, klęcząc, kołysali kolebkę, śpiéwając razem z drugimi. Po skończeniu pieśni, gwardyjan powstawszy, mówił modlitwę z wiérszem i odpowiednio śpiéwanym tonem; potem dawał ludowi zgromadzonemu aspersyją, i na tém kończyła się ceremonija, która nie trwała dłużéj nad pół godziny, i nie bywała tylko raz jeden w rok, w sam dzień Bożego Narodzenia“. W warszawskim klasztorze odbywała się do jego zniesienia w r. 1864; czy jest jeszcze gdzieindziéj, nie wiadomo nam.
Nakoniec jest jeden zwyczaj, a raczéj nadużycie, zwłaszcza po wsiach, któregoby już czas było zupełnie zaniechać, t. j. rzucanie owsem na księdza. Odrobiny głębszéj myśli w tym obrzędzie nie podobna się dopatrzeć: gdyby to bowiem miało być pamiątką śmierci św. męczennika, w takim razie, rzucający owsem, stawialiby się niejako na miejscu żydów kamienujących i tem samem postępek tychże niejako aprobowali. Przez ten niedorzeczny a prawdziwie barbarzyński zwyczaj, tylko posadzka kościelna się wala, myszy i szczury się zagnieżdżają, a celebrans na pośmiewisko bywa wystawionym.
Oprócz tego ostatniego li tylko zwyczaju, wszystkie inne obrzędy i ceremonije wyżéj przytoczone, mają wielkie znaczenie. Przez nie jakby przegląda forma mentis narodu polskiego, tego antemurale Christianitatis, którego zwyczaje prawie wszystkie brały swój początek z religii i miały cechę katolicką. A na młode pokolenie