Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

karafce na stoliku, nogi oparliśmy na podnóżku, otulili, poduszkami opakowali, aby go nigdzie nie gniotło — i dobrze.

Tętno miał słabe, ale spokojne.