Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

robić, a cóż dopiero na wychowanie dziecka! Ot, z dnia na dzień, z dnia na dzień człowiek się kołacze i często zasypiając, nie wie, czy będzie miał jutro do ust co włożyć. Kiedy pomyślę, że gdy biedne dziecko się podźwignie z choroby, to nawet bucików nie będę miała mu za co kupić, aby znowu nóg nie przemoczył, to doprawdy nie wiem, czy nie lepiejby Pan Bóg zrobił, aby nas oboje zabrał z tego świata. Ale tylko oboje, tylko oboje razem!...
— Co też pani mówi! — przerwałem jej — jak można bluźnić w ten sposób?... Pani myśli, że niema jeszcze biedniejszych na świecie?...
— Pewnie, że są — odpowie-