Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

działa z rezygnacyą smutną — ale i pewnie myślą tak samo, jak ja, kiedy im ciężko.
— To źle robią, moja pani, bo nadziei nie trzeba się nigdy wyrzekać i wątpić — mówiłem — nawet wtedy, kiedy los doświadcza człowieka najdotkliwiej. Widzi pani, moja matka została także wdową, bez funduszów, bo ojciec mój stracił wszystko, ludzie go pozarywali, zostaliśmy na bruku, a jednak jakoś i ja szkoły skończyłem, i złe minęło, i teraz nam obojgu dobrze na świecie.
Opowiedziałem jej, jak to sam musiałem pracować na siebie przez całe gimnazyum, aż do ukończenia medycyny, po całych dniach dawać lekcye, a uczyć się po nocach i biedować nieraz tak,