Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

bo aż mi się coś robi, gdy pomyślę, że się zmarnować może.
Małoż to ludzi się zmarnowało i poszło w poniewierkę dlatego, że im w swoim czasie nikt pomocnej ręki nie podał!... Ja coś wiem o tem; byłby ze mnie może jaki nygus, jaki felczer, albo co, gdybym nie był studyów ukończył i lekarzem został.
Do dzisiejszego dnia z wdzięcznością wspominam tego poczciwego Badylskiego, cośmy go to w szkołach Badylem nazywali, on mi to co roku lekcyę jakąś naraił i pamiętał o mnie, kiedym już nawet był na medycynie.
Wykładał nam chemię i fizykę.
Pamiętam jego dziwaczne porównania, w których jednak bywały bardzo filozoficzne uwagi.