Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Ładne szczęście z cudzego cierpienia!... ale to już tak w naszym zawodzie.
Zdaje mi się, że byłbym prawdziwie zadowolonym dopiero wtedy z mojego doktoratu, gdybym miał duży majątek i medycynę traktował, jak filantropię; leczyłbym wszystkich darmo bez wyjątku, ubogich czy bogatych.
To może śmieszne, ale ten papierek, który mi wsuwać będą w rękę przy pożegnaniu u każdego chorego, za poradę i pomoc, będzie mnie chyba długo jeszcze w kłopot wprawiał, zanim się przyzwyczaję brać pieniądze od ludzi w ten sposób.
To mi jakoś na łapówkę wygląda, a przecież wiem, że mi się honoraryum całkiem słusznie na-