Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

Codziennie posyła mu kwiatki i wprawia mnie w kłopot, pytając potem:
— Cóż, podobały mu się hyacenty białe!... on zapewne lubi kwiaty, jak ja i jak nieboszczka mama. Niech mu pan powie, z łaski swojej, że ja bardzo często teraz o nim myślę i że bardzo pragnęłabym go poznać!...
Tak jakoś poczciwie, składając rączki i patrząc w okno, na niebo rozjaśnione, westchnęła dzisiaj:
— Ach, mój Boże, mój Boże, kiedyż ja już raz do tego biednego Gierdy się wybiorę!... jemu tam musi być bardzo, bardzo smutno samemu.
Nie przeczuwa nawet biedactwo, że dusza jej już odlatuje