Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

dać, że nadźwigał się lat niemało. To nie czternastoletni dzieciak, ani dwudziestoletnia panna.
— Czy wasz pan dawno choruje? — spytałem półgłosem kobiety przy drzwiach; stała z miną jakąś zafrasowaną, ręce złożyła w małżyk, głowę opuściła i patrzyła w gwoździe na podłodze, jakby je oczyma powyciągać stamtąd chciała.
Nie zmieniając pozycyi, odpowiedziała mi z krótkiem westchnieniem:
— Pewnie, że dawno; przy mnie to już tak kwęka trzeci rok.
— Któż go leczy stale?
— Abo to chce się leczyć, pan myśli?... żebym sama nie sprowadziła kogo do porady, to pewnikiemby się sam o to nie zatrosz-