Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.



. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Od pięciu dni nie miałem czasu nawet zaglądnąć do mego pamiętnika; w szpitalu wypadło na mnie zastępstwo za poczciwego Bajkiewicza, który się przedwczoraj ożenił. Kłopińskiemu musiałem asystować przy operacyi: odejmowaliśmy palec jakiejś biednej robotnicy fabrycznej pod chloroformem, która się okropnie obawiała usypiania i zaklinała nas na wszystkie świętości, aby jej powiedzieć prawdę, czy się tylko obudzi?
— Bo gdyby nie, to niechby już tak ostało — mówiła — jak