Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

drogi; przepadł i nie pokazywał się nawet na oczy nikomu. On ją kochał całą duszą, tylko na męża... gdzież znowu!... Mógł być jej ojcem już wtedy. Dwadzieścia trzy lata temu, kawał czasu, a wiernym jej został aż do śmierci.
Wymiarkowałem z jego słów nareszcie, że się oba starali o jedną pannę, o nieboszczkę żonę Lewońskiego, który ją dostał, a tamten odejść musiał z kwitkiem, bo rodzice wiązać jej losu nie chcieli z człowiekiem o tyle lat starszym.
Może też jeszcze inne względy zachodziły, lecz ich Lewoński przez dyskrecyę poruszać nie chciał. I tak za dużo mi opowiedział pod wrażeniem tej wiadomości, że jego dawny spółzawodnik jest umierający.