Ta strona została uwierzytelniona.
kę i ściskał ją z wdzięcznością, w drugiej drżała mu fotografia, w którą wpatrywał się ze wzruszeniem i coś, jakby głuche łkanie, łaziło mu po piersiach.
— Może ci ją Bóg zachowa! — szeptał — może zachowa i nie zabierze, jak matkę.
Po obrzmiałym policzku staczała mu się jedna gruba łza, a wargi drżały, jak w febrze.
Zamknął powieki, jakby chciał powstrzymać inne łzy, co się za tą jedną cisnęły, i pokryć swoje rozczulenie.
Lewoński płakał po cichu; ja stałem z boku i patrzyłem na nich zdaleka, a serce mi biło, jak budzik, ze wzruszenia.
Gierdzie opadła ręka sforsowana na kołdrę; głowę zwiesił na