Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

pomiatasz i za nic ważysz sobie służbę moją? Panie, jeśli to doświadczenie z rąk Twoich, uchyl je ode mnie, albowiem nie uniosę go i zacznę wątpić w Twoją sprawiedliwość i dobroć, i Twoje miłosierdzie nieskończone.” Tak mówiłem, ale nie stało się nic. Wtedy przyszła mi myśl, wszystko z twojego powodu, przeklęty, myśl, która oby nigdy nie zrodziła się w mojej głowie...
Urywa nagle i cofnąwszy się o krok od człowieka z czarnym kapeluszem w ręku, patrzy na niego wielkimi oczyma.
— Powiedz mi — krzyczy w wielkiej trwodze. — Kto jesteś ty? Kto jesteś? Po co tu przyszedłeś? — Cofa się ciągle jeszcze, krzyczy: — Nie noś tej brody, zetnij tę brodę... Świętokradco!

Myśl przyszła jej do głowy zaraz po ocknięciu, może właściwie ona ją obudziła, bo choć była starą kobietą, dobrze sypiała nocami, a teraz oto obudziła się o tak wczesnej porze. Ciemno było jeszcze zupełnie, ale wiedziała, że to już nie noc, już rano. Wylazła z parnego łóżka i dygocąc z zimna, wdziewała wyciągnięte spod poduszki pończochy z owczej wełny. Po omacku odnalazła wiszącą na poręczy krzesła suknię, ubrała się w nią, podeszła do stołu i dygocącymi rękami odnalazłszy zapałki, zapaliła lampę. Dojrzała na skrzyni serdak, wciągnęła go na siebie i poczęła się czesać przed starym, spełzłym lusterkiem, w którym ledwie majaczyła twarz i błyskał metalowy grzebień.
Obudziły się zaraz, gdy tylko usłyszały tupot jej nóg po podłodze. Wyłaziły po kolei z kosza pod stołem, błyskając ślepkami i machając ogonkami, szły ku niej rządkiem. Pomiaukując, ocierały się delikatnie nastroszoną sierścią o jej nogi. Kocica także