Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

wno się nie obejdzie, wszystko po to, żeby Andzia miała się z czego zaśmiewać.
Czyjeś kroki dudnią w sieni, Charzyna uchyla drzwi i przeraża się na widok wielkiej, skołtunionej głowy.
— Pawluśka — woła, otwierając szerzej. — Co cię wiedzie... A gdzie Pawluś? — pyta, czas jakiś jeszcze nie zamykając drzwi, w których paruje gorące powietrze. Ale w sieni nie ma nikogo więcej.
Pawluśka staje w progu i wszyscy od razu milkną. Patrzą na jej złachmanione suknie, czupirzaste, skołtunione włosy, oczy wyłupione i jak cebule wielkie.
— Oddajcie mi go! — krzyczy Pawluśka. — Oddajcie! — I z rozmachu pada na kolana, aż pierze podnosi się chmurą z kobiałki Charzyny i przysłania na chwilę kobietę. A kiedy opada, Pawluśka ciągle klęczy z rękami wyciągniętymi ku ludziom. Wszyscy patrzą, któraś z dziewuch bucha śmiechem, milknie zaraz. Nowak Jan III podnosi się z ławy, idzie ku niej.
— Kobieto — mówi potrząsając ją za ramię. — Wstań i powiedz. Co się stało?
Kobieta ciągle klęczy z wyciągniętymi rękami.
— Ja wiem — podnosi się Majuja spod pieca. — Ja wiem. Mów, Pawluśka. Mów, kobieto, mów wszystko.
— Coście z nim zrobili — krzyczy kobieta. — Oddajcie mi go, oddajcie, gdzieście go zaprowadzili, gdzie on jest, powiedzcie, znajdę go, muszę go znaleźć — woła nie zaczerpując prawie tchu. — Ja tak nie mogę, jak ja będę żyć, nieszczęśliwa kobieta. Co ja mam robić, co ja mam robić, powiedzcie, ludzie... — szlocha. — Ja biedna, biedna kobieta...
Milknie; Majuja znów ją podnosi, siłą sadowi na krześle. Skołtuniona głowa bezwładnie opada na poręcz.