nas przepisała, ale i po śmierci się rządzi... Przychodzi i jęczy w nocy albo jak śpię, przychodzi i siada w kącie, siedzi tak, aż ja się obudzę... wtedy odejdzie, ale mnie się wydaje, że jest jeszcze... Nie usnę już. Przez nią nic się nie darzy, krowa zdechła i dziecko na świat nieżywe przyszło, pół stodoły się zawaliło.
To my się boimy. Wszędzie razem my są, ze strachu przed nią, bo ona wszystko może. Boimy my się Tyśki, ludzi, bo ona i w innych wejść może. Siebie też się boimy. Raz ja gdzieś poszła do ludzi, przychodzę, a Pawluś mnie za gardło łapie, „Wydałażeś mnie, wydała”. I dusi mnie. A oczy wtedy miał takie jak Tyśka... Pewnie było w nim Złe. Ale minęło mu. „Ty zawsze koło mnie bądź — powiada — nigdzie nie idź, bo jak ty pójdziesz, to ty mnie zdradzisz, ja to wiem, na sąd pójdę i zabiją mnie.” A ja mu mówię: „Ty też nigdzie nie chodź, bo ty mnie zdradzisz, na mnie powiesz, że tom ja zabiła. Ty boisz się, i tak władzy powiesz”.
Tak my żyli. Bali my się, ale my żyli. Codziennie rano wstawali, pilnowali, żeby drugie gdzie nie poszło. Ale my żyli. Nie odchodzili od siebie ani na krok, bo ona zaraz szeptała temu drugiemu do ucha: „zdradzić cię poszedł”. Byli my razem, ale i tak ona nie dawała nam spokoju, ta kobieta. Wczepiła mi się we włosy i splątała, że sam czort ich nie rozplącze; nocą siadała na moim brzuchu i dusiła moje dziecko, i przyszło na świat nieżywe. O, a co ona jemu zrobiła! Tego nawet tera nie mogę powiedzieć. Ona nas złączyła tak, jak żaden ksiądz tego by nie umiał zrobić, pewnie i biskup. Czasami całe noce leżeli my z otwartymi oczyma, bo wiedzieli my, że jak jedno uśnie, to drugie go zabije. Ona nas nie zostawiła i wszystko nam na zło robiła, ta kobieta. Wszystko robili my przez nią, z pamięcią o tym, co z nią my zrobili. Nienawidzili się my i kochali się
Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/187
Ta strona została uwierzytelniona.