Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

Majuja zatchnął się, splunął w bok i przestał mówić. Spod pieca podniósł się Tata, zamaszyście ruszył do przodu, natknął się na kosz z pierzem, przystanął:
— Cała bieda w tym, że ty, Majuja, szkoły żadnej nie masz — zdjął okulary i zaraz na powrót je założył. — Papę żeś rozdarł tak szeroko, jakżeś tylko umiał, nic mądrego nie powiedział. A to jest wielki człowiek, powiadam ja tobie, wielki człowiek! Żebyś to ty umiał tak grać, jak on gra, wtedy mógłbyś słowo o nim powiedzieć, złe czy dobre... Albo żebyś choć w szkołach był, gdzie on... (Z wysoka gada, z niska sra — ponuro skomentował Majuja. Zezowata Andzia zaśmiała się, nikt więcej.) — Kto on jest, ty nie wiesz, za mało wódki z nim wypiłeś i za mało czytałeś, co jest napisane...
— Napisane jest: przyjdą fałszywi prorocy — posępnie powiedział Majuja. — Przez to ja mówię: wyścigać go...
— Pomóżcie — zajęczała, znów budząc się z odrętwienia, Pawluśka. — Ulitujcie się, ludzie...
Wszyscy milczeli. Tata dalej gadał:
— Ja go znam... On mi swoje gada, gada, a ja mu powiadam tak: „cenię cię, chłopie, szanuję, choć młodyś ty jeszcze, w Chrystusowych latach, jeszcześ świata za wiele nie widział i łysina od myślenia jeszcze ci nawet za uszy nie zaszła... A ja swoje przeżyłem, nogi pół mam tylko. I ty mi powiadasz, panie święty, takie rzeczy, Bóg jest we mnie, powiadasz? Nogi nie mam, miał jej już nie będę, to co ty, człowieku, mówisz? Słyszałem, prawda, w gimnazjum profesor mi mówił, że taki był bóg, który kulał, ale to wcale nie był wielki bóg, wielu od niego było większych i potężniejszych” — ja mu naukowo mówię... I mówię jeszcze — „ten bóg podobno kowalem był, choć kulawy — uczciwy zawód, prócz tego nie