Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

wy idą, pobrzękując zaprzęgiem, cicho przeżuwając trawę.
— Hej — woła nagle A-Franek. Ale krowy nie ruszają z miejsca. A-Franek podnosi głowę: są już na podwórku. A-Franek zeskakuje z wozu i wyprzęga krowy. Stoi chwilkę i potem idzie za nimi do obory.
— Co, bećki? — mówi półgłosem. — Aaa... To dopiero zrobili nam kino... aaa... kino... Sameście widziały. I co ja teraz. Aaa, po co ja się wtedy ruszyłem, powiedzcie same, po co? Po co ja? I co ona winna?
Krowy cicho, mlecznie przeżuwają pokarm. Któraś ciepłym, wilgotnym pyskiem dotyka ręki A-Franka.