miałem jeszcze sposobności wytłumaczyć się przed panią z mojego może trochę dziwnego postępowania... Pani ma mi bardzo ze złe?
NOLA Zdziwiona i znudzona. Jakto? Ach, prawda... Nie, wcale... Cóż za pomysł.
MILAN Niepewnie. Pani mnie tak unika...
NOLA Zdaje się panu...
MILAN J. w. spuszczając oczy. ...bo ja jestem zawsze najszczerszym wielbicielem pani... Niestety — życie nieraz bez naszej woli decyduje... Zresztą czynić krzywdę doktorowi było ponad moje siły... my go wszyscy tak lubimy...
NOLA Przerażona. Ach... dosyć... Nie chcę! Nie pamiętam... nie wiem — — nie rozumiem!...
MILAN Prawie czule. Pani doktorowo! Nie okażę się niegodnym zaufania! Najmocniej, najmocniej przepraszam za to, co powiedziałem...
NOLA Syknąwszy przeciągle i biorąc się za głowę z rozpaczy. Och!...
MILAN Patrząc jej w oczy. Wszystko to w mojem sercu pozostanie na wieki... głęboko ukryte...
NOLA J. w. Cicho! Nie, nie!
MILAN Nie myślałem, że pani tak odczuje. Szalenie mi przykro. Myślałem, że pani dawno zapomniała... że mnie pani zlekceważyła...
NOLA Odrywając ręce od twarzy, głęboko znużona. Kochane dziecko! Pan jest w błędzie. Opanowawszy się, serdecznieje, obejmuje go za ramiona. Pan siebie samego widzi we wszystkiem, pan jest zaślepiony miłością własną!... Proszę, niech się pan szczęśliwie żeni!... Nie o to mi chodzi... nie z tego powodu cierpię... Błysk, piorun daleki. Ach! gdyby tylko takie były nieszczęścia!
MILAN Chciałbym pani pomóc... Cóż to za nieszczęścia?
Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.