JERZY Jakby zawstydzony, popędza ją, podając szklankę. Co cię to obchodzi! Zażywaj, co ci daję! Teraz siadaj sobie... oprzyj główkę — tak. Sadza ją w fotelu.
NOLA Zwisając w fotelu. Zagrajcie mi coś... gitary hawajskie!
JERZY Owszem, owszem, meloterapja... Łagodzi, uspokaja. Cicho, z perswazją. Przecież się jeszcze nic nie stało! Nakręca gramofon. Możemy dać cichą igłę...
MILAN Pan pozwoli, panie doktorze. Już ja to zrobię... Zajmuje się gramofonem — ogląda płyty — gramofon gra.
JERZY Pociesza się. Meloterapja...
MILAN Bez wyrazu. Bardzo ładne... szalenie smutne... Jak dzisiejszy dzień...
Podczas gdy gramofon gra, słychać nagle głośny warkot i szum nad domem. Przelatuje samolot.
MILAN Pierwszy usłyszał, żywo. Słyszycie państwo? Jeden wrócił!
JERZY Rzeczywiście!
Wszyscy podbiegają do okna, otwierają, patrzą.
MILAN Wychylony przez okno. Nic nie widać, taka mgła... to napewno jeden z dwóch naszych... ale który?
NOLA Posępnie. Już ja się domyślam, który... Zakrywa oczy, odchodzi na bok.
MILAN Pogodnie. Żeby tylko nie zaczepił o antenę — bo przy dzisiejszym wietrze podejście od radjostacji... Zamyka okno, potem wygraną już i zgrzytającą płytę zatrzymuje. Byłaby radjokraksa!
JERZY Oburzony lotniczą rezygnacją. Jeszczeby tego brakowało! On sobie to tak lekko mówi! No, niech porucznik zatelefonuje, dowiemy się.
NOLA Wstaje. Nie — nie!
Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.