Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

NOLAAch, nie mów tak! Ledwie przyszłam do siebie — miejże trochę względów z uśmiechem dla rekonwalescentki...
JASTRAMBZamyślony. Kiedy ja cię właściwie jeszcze nie znam. Mam w twojem życiu tylko ten gościnny pokój — nie wolno mi przewracać w twojem życiu jak w obcym domu, ani przewracać, ani biurka otworzyć — ani nic...
NOLAProszę cię — nie mów tak —
JASTRAMBWidzisz — ja chcę codzień więcej. — Wczoraj chciałem tylko twojej urody — ale teraz oddasz mi całą swoją duszę. Rozumiesz? Żądam tego!
NOLAMoja dusza — to moja miłość dla ciebie —
JASTRAMBTo dziś — ale co było przede mną? Rok temu? Dziś właśnie podczas lotu zaczęła mnie prześladować ta myśl. Siedzi tu jak drzazga. Co się paliło dawniej w tych oczach? Nie było nic? Letarg? Pustka?
NOLANie mówmy o tem.
JASTRAMBWidzisz! Nie mówmy! Mnie nie wolno ogarnąć wszystkiego! Kochanek musi przyjąć to, co mu łaskawie wyznaczą! A ja chcę wszystko! Mniej przyjąć nie mogę i dać mniej nie chcę! — Urządź się z tem jak chcesz!
NOLAOch, takim cię chciałam! Tylko takim właśnie. Tak sobie wyobrażałam. — Ciebie.
JASTRAMBSucho, zapalając papierosa. To świetnie! A teraz — słuchaj...
NOLA chce go objąć.
JASTRAMBZdejmuje jej ręce ze swoich ramion. Nie jest przyzwyczajony do mówienia, więc z trudem układa zdanie. Okłamujesz swego męża, mnie nie będziesz! O, nie!
NOLAMylisz się! Ja go wcale nie chcę okłamywać...
JASTRAMBCo gorsza, kochany doktór ma, jak wiesz, niezbyt taktowny zwyczaj mówienia o tem, a to, że ty jesteś