ich nazwiska... Kobuz i Milan. Nie zaprzeczaj. Grozi samolotem.
NOLA Milczy.
JASTRAMB Zaczerpnąwszy oddechu. Milczysz — — A ja się jednak łudziłem, że to nieprawda! No, a kapitan Krogulec, który był tu zeszłego roku? Słyszałem coś o nim w związku z tobą...
NOLA Zdziwiona i stanowcza. On? Nie.
JASTRAMB Mów... nie żałuj mnie! Zresztą masz we mnie najlepszego obrońcę... Obronię cię sam przed sobą, ty, kobieto z temperamentem!
NOLA Z goryczą. Bądź tylko sprawiedliwy! To wystarczy.
JASTRAMB Serdeczniej. Mów, mów, bez żadnych obaw, moja droga! Kto tu bywa?... O, Nieborowski, prawda?
NOLA Z bladym uśmiechem. Uczucia Nieborowskiego dla mnie są całkiem platoniczne! Kocha się w innej!
JASTRAMB Ironiczny. Nie może być!
NOLA Kiedyś, w maju, spacerowaliśmy razem wieczorem po ogrodzie kasyna... Byłam wtedy w nastroju, który łatwo wykorzystać. Jakaś tęsknota, gorączka. Pochwycił mnie w ramiona — ale w tej chwili już był na klęczkach przedemną, całował mnie po rękach i mówił tak: „to jest właściwie profanacja, bo ja kocham inną“ — Uśmiecha się wyraźnie. Od tego czasu jesteśmy w przyjaźni... On mi się zwierza... Jest taki wzruszający, naprawdę...
JASTRAMB Ze złością. A i mnie wzruszył! Szlachetny Jasio! Dureń!
NOLA Ruch głową. Jastrzębiu, nie podobasz mi się!
JASTRAMB Przeszedł się po pokoju — pauza. Jak się skończyło z Kobuzem?
NOLA Zimniej. O, bardzo dla mnie niepochlebnie.
Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.