NOLA Ależ nie... przeciwnie.
NIEBOROWSKI Z dumą. Widzi pan kapitan!
JASTRAMB J. w. Radzę się panu jednak pośpieszyć do kasyna, bo tam podobno będą dziś na kolację naleśniki, a wiem, że pan lubi je porywać wprost z patelni. Do Noli. Nawet kucharz raz podobno groził, że panu porucznikowi nos utrze naleśnikiem.
NIEBOROWSKI Zdziwiony. Co — panie kapitanie — serjo? Ośmielił się? No, to pójdzie do paki!
JASTRAMB Niech się pan śpieszy, aby go podać do raportu!
NIEBOROWSKI Z wahaniem. Więc moje uszanowanie!
JASTRAMB Cześć, chlubo i nadziejo naszego lotnictwa!
NOLA Spostrzegł się, że chcesz go ośmieszyć...
JASTRAMB To dobrze — chodziło mi o to. Trudno mi zapanować nad sobą.
NOLA Co ci jest?
JASTRAMB Niedobrze się czuję... niewiem... jak sobie poradzę...
NOLA Chciałeś prawdy...
JASTRAMB Przerachowałem się... Tamci dwaj, to ni mniej ni więcej, tylko jakbym śmigłem dostał po głowie... W pierwszej chwili nie zdawałem sobie sprawy... Słuchaj, zdaje mi się, że to... że na to niema już rady.
NOLA Rozumiem. Nie możesz mnie już kochać.
JASTRAMB Choćbym chciał przestać kochać, to już nie dam rady. Tylko tak: spotkałem właśnie Kobuza i on spojrzał na mnie... Miał wypisaną na twarzy bezczelność i zadowolenie z siebie. On cię skrzywdził, wzbogacił się tobą i teraz tryumfuje. Ja wszystko rozumiem. Ale oni powinni byli przy-