Gdzie jest taka, za którą możnaby oszaleć? Przecież nie będę się, jak Milan, kompromitował z takiem gąsiątkiem... powiedz sam...
JASTRAMB Myślisz o paniach z naszego kółka?
KOBUZ No, panie pułkowe nie liczą się z zasady, ale zdaje mi się, że nie potrafiłaby mnie żadna prawdziwie zainteresować. Można ci nalać? Nalewa. Nie? No, to niech stoi. Stawia przed nim kieliszek.
JASTRAMB Posuwając machinalnie kieliszek tam i z powrotem po stole, zwolna i niby obojętnie. No... a żona naszego neurologa?
KOBUZ Ostrożnie i starannie strzepując popiół z papierosa do popielniczki. Ona? ...Hm... Niewiadomo co to jest. Ładna... co kto lubi... hm... owszem. Jedno tylko wiem napewno, że nieźle gra w bridge’a i bardzo zacna osoba.
JASTRAMB J. w. ale z ironją. Trafne określenie! Ciszej. A co do możliwości — jak się przedstawiają? Bardzo niedostępna?
KOBUZ Bardzo uważając co mówi. Wyciągasz mię na plotki. Czy ja jestem jakąś starą bajczarą? Śmieje się pysznemi zębami. Wiem, że się panią Nolą interesujesz, a myślisz, że tego nikt nie widzi! Ale się rozczarujesz; ona jest za poważna. Z pocałunku robi jakąś lekcję metafizyki...
JASTRAMB Groźnie. Czy wiesz to może z własnego doświadczenia?
KOBUZ Ostrożnie. Skądże! Śmieje się mimowoli. Ale słyszałem! Gdy mąż jest stary nudziarz, to coś mówić muszą. A to komedja z tym mężem! On ma chyba jakiś cel w tem, aby udawać aż tak naiwnego...
JASTRAMB Zimno. Pod jakim względem?
KOBUZ Ugryzł się w język. Och, mniejsza z tem. Tak... to jest pustynia jeśli chodzi o kobiety... Ale nie przestaję wierzyć, że gdzieś na świecie — w Ameryce może, szczególnie
Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.