młodość. Głupie to, jak but, ale świeże jak świt. Gdy skończy 25 lat, nie będzie miała już tego ziewa szeroko — czegoś. Ha, żeby to były takie kobiety, jak te czarodziejskie bułki-niedogryzki i flaszki — niedopijki: kobiety-niedolatki. Wiecznie siedemnastoletnie! Co? Ech, ale z tobą to już się nie można dogadać!
BUFETOWY Wtrąca się z lubością. Bułki-niedogryzki? E, to jabym ładnie wyglądał, panie poruczniku.
Wchodzi Milan.
KOBUZ O, jest i Milan. A gdzie panna Marysia?
MILAN Marysia jest groźna! Stawia tysiące pytań i nie słucha odpowiedzi. Kazałem sierżantowi Pustułce wygłupiać się za mnie i zwiałem! a gdzie moja narzeczona? Coście z nią zrobili? Wody z sokiem!
KOBUZ Wyszła dopiero co z Nieborowskim przez ogród.
JASTRAMB Cóż to, pełno was tu, a nie słychać, aby kto latał? Przeszkadzacie tylko czytać.
KOBUZ Do Milana. Ej ty, narzeczony! A pończoszkę jako fetysza dostałeś? Zapalają papierosy.
MILAN Naturalnie! Cielistą pończoszkę jedwabną. Noszę ją tu, na głowie, podczas lotów. Przyda mi się teraz, bo świeży zapał do latania we mnie wstąpił!... Wogóle czuje się jak nowonarodzony. Naprawdę! Nie śmiejcie się! Jastramb — cóż tak surowo na mnie patrzysz?
JASTRAMB Wcale nie. Nie śmieję się. Oto wszystko. Czyta dalej.
MILAN Człowiecze, ty się robisz ponury. Wiesz Wojtek, ja go nie poznaję. Skończże ty z tem nadąsaniem! Skoroś się nieszczęśliwie zakochał, to daj nam spokój, bo cośmy ci winni? A jeśli szczęśliwie, to nas zaproś na wieczór zaręczynowy, postaw szampana i ciesz się, jak ja się cieszę!