Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

HERRUBPodnosi głowę. Nigdy. Życie jest wielkim darem, może dlatego cięży nieraz, jak wór złota.
JASTRAMBZ głębokiem westchnieniem. O cięży... wiem coś o tem, bracie. Pocóż ja wtedy wyskakiwałem! Gorszy jest ten ogień, który mnie teraz powoli spala... Patrzy w ziemię
HERRUBŁagodnie. — Musisz dojść do harmonji ze światem. Stać cię na to! Ty masz jeszcze wrogów, prawda?
JASTRAMBGorąco. O, tak!
HERRUBAle z nich wyrośniesz! Wierzę w ciebie!
JASTRAMBGest lekceważenia. Ty zawsze swoje! Stara panna z Armji Zbawienia!
HERRUB wzrusza ramionami.
JASTRAMBMnie tylko śmierć może pomóc!
HERRUBZamiast umierać, zmień się! Jeszcze ci brakuje trochę czasu, aby się twoja dusza rozwinęła, jak spadochron. Wtedy będziesz uratowany!
JASTRAMBZasłaniając oczy. Ale narazie cierpię...
HERRUBPatrząc na niego zbliska. Co tobie, rycerzu bez trwogi i zmazy?
JASTRAMBUśmiech. Zwarjowałem. Wiem.
HERRUBOkłamała cię kobieta, czy co?
JASTRAMBUśmiecha się z bólem. Stokroć gorzej. Gdy kobieta mówi prawdę, to jest to czasem bardzo ciężkie...
HERRUBNo tak! Prawda, to średnia frajda! Ale zadałeś jej zapewne pytania!
JASTRAMBTak. Okrutne pytania.
HERRUBŹle zrobiłeś. Słusznie za to cierpisz teraz. Swoim zwyczajem nisko latałeś!
JASTRAMBZ głową w rękach. Nie mów nic. To mój święty obraz... Moja Madonna o świętokradzko pociętej twarzy!
HERRUBRozumiem! Uważasz, że dotknięcie mężczyzny