shańbiło ją, ale twoje ją oczyści? Jakiś ty dziecinny!! Śmieje się serdecznie i szydersko zarazem.
JASTRAMB Odsłaniając twarz. Mam prawo tak myśleć. Ona jest dla mnie więcej niż kobietą!
HERRUB Stojąc w otwartych drzwiach. Ech, cóż z tego? to jeszcze nie racja, aby dziecinnieć... Patrz, co za niebo, co za pogoda! Z łąk jaki zapach płynie. Startują: piątka: Sokołowski, trójka: Kaczor, ósemka Bajbak...
JASTRAMB podchodzi do drzwi — obaj obserwują coś w oddali.
HERRUB Hahaha! Co za amatorski „Amerykan“! To będzie Kobuz. Milan tak sobie nie pozwala.
JASTRAMB Patrząc w górę. Patrz! Teraz się atakują. Czy aby nie za nisko? Ej, czuję, że się to wszystko skończy raportem u pułkownika! Za wiele brawury... Wracają od drzwi, siadają, zapalają papierosy.
HERRUB Więc tak, mój drogi, wyzwalaj się, uniezależniaj się! Musisz rozpocząć ofenzywę, przekroczyć własne granice.
JASTRAMB Z poczucia honoru nigdy się nie wyzwolę.
HERRUB Wskazując niebo. Nie o honor będą się ciebie tam pytać.
JASTRAMB Trudno. Póki żyję, muszę zachować godność osobistą.
HERRUB Wzrusza ramionami. Godność?... Jesteś godny, powiedzmy, ale czego? Ludzkiego uznania, czy boskiego śmiechu? Wyżej, wyżej! Jastrzębiu! I to jest przecież twoja specjalność! Bardzo nisko — lub najwyżej...
JASTRAMB Z gorzkim uśmiechem. W stratosferę...
HERRUB A tak! Czy nie stać cię na to?
JASTRAMB Jestem tylko zwykłym lotnikiem! Co mi tam stratosfera! Ale powiedz mi, co do djabła, taki idealista, jak ty, ma do roboty w lotnictwie? A w razie wojny?
Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.