NIEBOROWSKI Mówi pan to, jak rzecz zupełnie zwykłą. Obaj są ciężko ranni.
JASTRAMB Nic im nie będzie! Jeśli się nie grobnęli na miejscu...
NIEBOROWSKI Niezadowolony. Zanadto sportowo traktuje pan tę sprawę.
JASTRAMB Spokojnie. Kochany panie poruczniku! Dzisiaj oni — jutro ja albo pan.
NIEBOROWSKI Porywczo. Dziękuję bardzo, panie kapitanie! Nie wybieram się jeszcze na tamten świat! A i panu z pewnością życie się uśmiecha!
JASTRAMB Zwolna, przeczący ruch głową. Mnie? Złym pan jest obserwatorem, Panie Jasiu. Bierze papierosa. Z trzaskiem zamyka papierośnicę.
BUFETOWY Wygląda. Panience słabo!
Pisk MARYSI Kropli!
NIEBOROWSKI Lecę po walerjanę do izby chorych! Wybiega z lotniska.
Wchodzi Nola.
NOLA stoi bez ruchu.
JASTRAMB Cóż tak na mnie patrzysz, Nola?
NOLA Mój mąż pojechał na miejsce wypadku, a ja szukałam przedewszystkiem ciebie... prawda, że oni żyją? Uspokój mnie...
JASTRAMB Najgorsze to, że przestrach może ci zaszkodzić... Tyś taka nerwowa, kochanie... chodź stąd, chodź...
NOLA Z oburzeniem. O mnie teraz mówisz? O moich nerwach?!... Ależ tam życie ludzkie w grze!
JASTRAMB Posępnie. Nie dbam o nie, jak nie dbam o swoje własne Ciska papierosa przez drzwi na trawę.