MARYSIA Do Lotki. Patrz, jaki piękny ten kapitan — to obcowanie z niebezpieczeństwem tak ich uszlachetnia... chodźmy, chodźmy... bo się jeszcze zakocham! A nie zapomnij zwrócić pani puderniczki!
LOTKA Puszczając ramię Nieborowskiego. Proszę — oto jest... Boże, Boże, po co ja się mieszałam do tych lotników!
NOLA Biedne dziecko! Niech pani nie traci nadzieji. Wychodzą razem z Nieborowskim. Marysia ogląda się jeszcze na Jastramba.
LOTKA Jeszcze od progu. A prosiłam, żeby wysoko nie latali! Gdy się kocha kobietę, to się jej nie naraża na taki przestrach. Rozumiem, ładnie, niziutko pofruwać. Robi słabiutki gest latania, ale z tragizmem. A nie tak!
MARYSIA Dyskretnie. Zawiele masz pudru, tu, z lewej strony...
LOTKA Szeptem. Kiedy już lusterko oddałam! Nie męcz mnie! Dowidzenia pani doktorowo...
NOLA Najbliższym autobusem pojadę do szpitala. Ty ze mną?
JASTRAMB Nie mogę. Pauza. Nola patrzy na niego. Rozmawialiśmy przed godziną. Ja i oni... obrażali mnie każdem słowem. Nie warci są życia. Nie żałuję ich!
NOLA Cofając się. Coś ty powiedział?...
JASTRAMB To, coś słyszała. Mówiłem wyraźnie.
NOLA Zasłaniając oczy. Nie żałujesz ich? — Wczoraj ty mnie sądziłeś, dzisiaj ja słyszę od ciebie wyznanie nie do darowania! Moje błędy były niczem wobec twojego...
JASTRAMB Przyjmij mnie takim, jakim jestem.
NOLA Łamiąc ręce. Nie, takim nie mogę! Stajesz mi się obcy! Giniesz mi w tej katastrofie!