od wczoraj cię nie widziałem... a dodzwonić się też nie można. Telefon stale zajęty. To pewnie ty tak bez końca telefonujesz do szpitala.
NOLA Zimno. Naturalnie... Jakżeby mogło być inaczej.
JASTRAMB Widzę nawet, że płakałaś... Wiesz co, łzy to sobie lepiej zachowaj dla mnie na wszelki wypadek... Dlaczego płakałaś?
NOLA Odwraca się do okna. Płakałam nad niedolą nieznanego lotnika! Myśliwca, który codziennie naraża życie, wspaniałomyślnie, z gestem! a którego śmierć zajmie zaledwie kilka wierszy w bocznej szpalcie dziennika... Którego wielkości nie mierzy się oceanem... O nich wszystkich myśląc — płaczę...
JASTRAMB Chodź do mnie bliżej, Nola... Wyciąga ku niej ręce nie śmiejąc przystąpić.
NOLA Nie... nie mogę...
JASTRAMB Z wielką goryczą. Więc ty nie rozumiesz, że ja cierpię za twoje grzechy?
NOLA Nie uczyniłam nikomu nic złego! Nie byłam nieludzka! Krzywdę uczyniłam tylko sobie samej!
JASTRAMB A człowiek, którego nazwisko nosisz?
NOLA Dla niego jedynie krzywdą byłoby, gdybym go opuściła na zawsze.
JASTRAMB A to jest nieuniknione! Opuścisz go! To małżeństwo demoralizuje cię... sensu niema... zakuty lekarski łeb... ładna opieka rzeczywiście...
NOLA Nie wolno ci go ośmieszać.
JASTRAMB Chodzi o twój honor. Bo jakaż pewność dla mnie, że dalej nie pójdziesz tą samą drogą...
NOLA Z uśmiechem. O, jedna jest tylko pewność: wiara! Bez niej miłość, to motor bez skrzydeł!
JASTRAMB Nie chce poezji! Chcę tego, co mi moja krew dyktuje! Czy ty nie widzisz, że daję ci, co jest we mnie najlepszego, że ta zazdrość, to właśnie to najsilniejsze...
Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.