LOTKA Wszystko pan musi wyszydzić! Nieborowski jest dobry i ma takie śliczne, smutne oczy. Wzdycha. Ale wyprowadza się w tych dniach.
JASTRAMB Tak. Przyszedł rozkaz przeniesienia go do hydroplanów. O, tam będzie mu bezpieczniej... no i zdrowiej. Morski klimat.
LOTKA A mnie pan Wojtek mówił, że bezpiecznie jest tylko w materjałówce. Dlaczego tam wszyscy nie siedzicie? Przez głupią próżność! Przykłada chusteczkę do oczu po raz ostatni, wstaje. No, przepraszam panią, że powiedziałam, co miałam na sercu...
NOLA Smutnie. Nie, to nic nie szkodzi...
LOTKA Ale się jednak dziwię, że się pani chciało odbijać chłopca biednej dziewczynie, jak ja. Płacze. To jest dla mnie klęska i upokorzenie na całe życie! Nigdy się z tego nie podniosę!... Och, pani jest filmowy wampir!... Zakrywa oczy, płacząc.
NOLA Głęboko wzruszona, pełna litości, obejmuje ją. Kochanie, cicho!... Nie jestem wampirem, przeciwnie, to on, zakochawszy się w pani, zerwał ze mną, najzwyczajniej w świecie! Oszalał, zapomniał odrazu!
JASTRAMB w rozpaczy.
LOTKA Podnosząc twarz. Nie wierzę! — Gdyby tak było, nie powiedziałaby pani tego choćby przez samą ambicję... Chyba — że nie jest pani kobietą —
NOLA W tej chwili jestem tylko człowiekiem...
LOTKA Zniechęcona. Ech, najlepiej będzie, jak ja sobie pójdę. Żegna się, przechodzi do korytarza.
JASTRAMB Rzeczywiście, dobrze pani zrobi — bo niewiadomo coby pani tu jeszcze za zwierzenia mogła usłyszeć... Do Noli ciszej, z bólem i złością. Stanowczo za wiele gestu!
LOTKA Wraca z korytarza. Prawda! Andrzej w gorączce zaklinał mnie wczoraj, aby doręczyć pani jakąś zalakowaną ko-
Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/67
Ta strona została uwierzytelniona.