Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

JERZYZa mojej pamięci nie było jeszcze wypadku z temi drzewami! A ten groźny szum, to już tylko twoja imaginacja, wrogo nastawiona do całego świata.
NOLAWzrusza ramionami. Wiesz, że to wszystko nieprawda...
JERZYZ uwagą przeciera okulary. Nagle. Milan żeni się. Słyszałeś o tem?
NOLAZimno. Nie.
JERZYZ lekkim naciskiem. Nic cię to nie obchodzi, oczywiście!
NOLAj. w. Owszem, cieszę się dla niego — bardzo dobrze robi!
JERZYMam nadzieję, że wyleci z niebezpiecznej służby w tych myśliwcach. Małżeństwo jest już samo przez się dostatecznem bohaterstwem. Ciekaw jestem, kiedy mi się i Jastramb ożeni. Świetny chłopak. Nietylko mistrz w akrobacji, ale i myśliciel! Ho, ho! Siedzi jak jaki Diogenes powietrzny w tych swoich „beczkach“. Ale ty go nie lubisz... co?
NOLAW oknie odwraca się zwolna. Chcesz wiedzieć!?
JERZYPrędko. No, no, no, właściwie nie powinnaś go lubić, bo to jest pełnowartościowy mężczyzna, a tacy, podług Müllermanna, zawsze budzą odrazę w kobietach upośledzonych pod względem fizjologicznym. Przeczytaj sobie dzieło mojego sławnego kolegi: „Die Frauenkälte. Śmieje się.
NOLARozdrażniona. Zawsze to samo! Nudzą mnie już te koncepta!
JERZYPodchodząc ku niej. No dobrze, więc już nie będę tak mówił, ale uściskaj mnie, gorąco, z przekonaniem. Chwyta ją w objęcia. Daj mi usta... Pokaż źrenice, czy ci się rozszerzają... i puls czy ci się przyśpieszył. Przyciska ją do piersi.
NOLAWyzwalając się skwapliwie z jego ramion. Nie, nie! Ach, rozburzysz mi włosy... No, nie żartuj, bo żarty, żartami,