Obłoki zleciały nisko,
stoją na ziemi jak pomnik na grobie —
a w polu taje śnieg —: pobojowisko
białych, zabitych kobiet.
Uciekały strwożone pieszo i w karocach,
przed wojną zimy i słońca —
bronił je długo po nocach
przymrozek — dzielny obrońca —
ale dzisiaj zalegają trawę,
Merveilleusy w niebieskich sukniach...
Gasną atłasów melodyjne włókna,
i zapadają wgłąb spojrzenia łzawe...
Nikną mufki olbrzymie, gwiaździste koronki,
budki-kabryjolety, o barwach niewinnych,
a pozgonne zapachy wiejące od łąki
są zapachami fjołków,
bo nie śmią być inne...
Płaty białych, nieczytanych listów
ktoś rozrzucił szerokim wachlarzem — —
w grozie długich, wiosennych poświstów,
trupim uśmiechem tają śnieżne twarze.
Szale, ongiś puszyste w styczniowej zamieci,
szaremi spływają rzekami — —
Strona:Marja Kossak-Pawlikowska - Profil Białej Damy.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
MARCOWA BALLADA