Strona:Marja Pawlikowska - Paryż.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaciekawiasz mnie nieskończenie,
ty, samotny w śmiertelnej dumie...
Milczysz, lecz mam wrażenie
że ten który nie żyje, lepiej mnie rozumie.

Szukałam cię oddawna, zmęczona okropnie,
idąc po niezliczonych schodach wzwyż za tobą,
podczas gdy ty już zbiegłeś na ostatnie stopnie,
by runąć w zimne fale szumiące żałobą.

Wchodzę jednemi drzwiami,
i pytam się o ciebie świata jak portjera —
gdy ty, bez litości nad nami,
bocznem wyjściem w noc gwiezdną wbiegasz i umierasz.


57