Strona:Mark Twain - Humoreski i opowiadania I.djvu/24

Ta strona została przepisana.

Gdy zegarek mój już był oczyszczony, napuszczony oliwą i uregulowany, zaczął chodzić tak wolno, iż przypominał mi wachadło zegara wieżowego. Od tej pory stale spóźniałem się na pociągi, na zgromadzeniach bywałem ostatni, na obiady również przychodziłem zapóźno, zegarek trzy dni „respektowe“ przedłużał na cztery, z winy czego protestowano moje weksle. Powoli zacząłem cofać się do dnia wczorajszego, następnie do onegdajszego, poczem do tygodnia ubiegłego. W końcu nabrałem przekonania, iż sam jeden, kołaczę się w tygodniu upłynionym i że cały świat znika mi z oczu.
Odczuwałem pewien rodzaj uczuć dla mumji znajdujących się w muzeach, jak również ogromną chęć wybadania ich o najświeższe nowinki. I znowu wróciłem się do zegarmistrza.
Podczas gdy wyczekiwałem wyroku, rozebrał on wszystkie kółka i orzekł, że cylinder jest obluzowany, zapewnił mnie, że za trzy dni doprowadzi mój zegarek do stanu normalnego. Po tej ostatniej operacji zegarek szedł przeciętnie dobrze, lecz było to już wszystko. Pierwsze pół dnia chodził on niby złość uosobiona, szczekał wtedy, sapał, kichał, parskał i chrapał i podczas tego napadu, sam swego głosu słyszeć nie mogłem, jestem najpewniejszy, iż w całym kraju nie znalazłbyś zegara, któryby coś podobnego umiał dokonać. Dla usprawiedliwienia choć w części mego zegarka zaznaczę, iż przez ciąg drugiej połowy dnia, spóźniał się do tego stopnia i tak wiele tracił czasu, że zegary, które uprzedził, mogły go zupełnie swobodnie dogonić. Gdy minęła doba, znajdował się na swojem miejscu, wskazu-