Strona:Mark Twain - Humoreski i opowiadania I.djvu/26

Ta strona została przepisana.

Indywiduum, do którego się udałem, odrazu znalazło zboczenie rubina i skrzywienie łańcuszka, a niezależnie znalazło, iż w zegarku brakuje połowy mechanizmu. Wszystkiemu też zaradził szybko i tak dokładnie, że czasomierz zaczął iść bez zarzutu i tylko co osiem godzin przeżytych spokojnie, wewnątrz dawał się słyszeć brzęk i chrzęst na podobieństwo pszczoły, a wskazówki obracały się nieuchwytnie szybko, przyczem stawały się podobnemi do kołowrotka puszczonego po tarczy. W ciągu sześciu do siedmiu minut, mierzyły czas dwudziestu czterech godzin, poczem z wielkim hukiem ustawały.
Z zakrwawionem sercem, udałem się znowu do zegarmistrza i przyglądałem się rozbieraniu mego zegarka. Miałem stanowczy zamiar rozprawić się z zegarmistrzem na ostro, sprawa bowiem zaczynała przybierać groźne rozmiary.
Zegarek kosztował mnie dwieście dolarów, na naprawę zaś wydałem dwa do trzech tysięcy dolarów. Tymczasem okazało się, że zegarmistrz, którego odwiedziłem się, jest moim starym znajomym; był on niegdyś maszynistą na parostatku i to nie tęgim maszynistą. Obejrzawszy jaknajstaranniej każdą część zegarka oddzielnie, jak to czynili jego poprzednicy, z rów ną tamtym pewnością siebie, wyraził orzeczenie następujące:
— Wyrabia za wiele pary, powinieneś pan śrubsztak zawiesić na klapie bezpieczeństwa.
Roztrzaskałem mu czaszkę i poleciłem, aby go pogrzebano na mój koszt.