Strona:Mark Twain - Humoreski i opowiadania I.djvu/33

Ta strona została przepisana.

po takiej wyniosłości, równie piękny przedstawiałby widok, gdyby pod nim płynęła rzeka z pianą i szumem. Możecie tutaj zejść na dół po schodach liczących sto pięćdziesiąt stopni, a gdy tego dokonacie, zapytacie, dla czego właściwie krok ten popełniliście, będzie to jednak zapóźno. Przewodnik, w sposób ścinający krew w żyłach, zacznie wam opowiadać o małym parowcu „Dziewica mgieł“, który przebywszy pełne niebezpieczeństw wiry, złamał naprzód jedno koło, które zginęło w spienionych falach, a potem drugie; wskaże wam również punkt, w którym komin spadł z pokładu, gdzie potrzaskało ogrodzenie i zwaliło się i w jaki sposób on sam ocalił swoje życie, spełniwszy przytem czyn trudny do wiary, mianowicie przepłynąwszy siedmnaście mil w sześć minut, czy też sześć mil w siedmnaście minut, doprawdy zapomniałem, która z tych dwóch kombinacji jest właściwszą. W każdym razie było to coś niepospolitego. To samo warto już było opłaty za wejście, by usłyszeć opowiadanie przewodnika, który przy mnie powtarzał je dziewięciu partjom turystów, lecz za każdym razem bez najmniejszych zmian w tekście. Następnie przejedziecie po moście wiszącym, mając dwie smutne alternatywy do wyboru, z jednej strony upadek do rzeki z wysokości dwustu stóp, lub też możność przejechania głów waszych przez pociąg kolei żelaznej. Zarówno jedna jak i druga możliwość, brana oddzielnie, już jest nieprzyjemną, jednak obie razem wzięte, sprawiają to, że podróżny czuje się tu bardzo nieszczęśliwym.
Na wybrzeżu Kanadyjskiem posuwacie się parowem wzdłuż szeregu fotografów, którzy uzbrojeni w aparaty,