Strona:Mark Twain - Humoreski i opowiadania I.djvu/42

Ta strona została przepisana.

mi wytłumaczyć pańskiego oryginalnego postępowania?
— Pańskie życzenia są dla mnie rozkazem, widzi pan jestem dozorcą zwłok. Nie potrzebujesz się pan tak spieszyć. Z przyjemnością zaczekam, aż się pan udławisz wodą. W każdym razie prosiłbym o zapałkę.
— Zajmij pan moje miejsce wystąpiłem z propozycją — ja zaś pójdę i przyniosę panu ognia.
Nie trafiło mu to do przekonania. Brak zaufania z jego strony wpłynął na oziębienie mojej dla niego sympatji; od tej chwili powziąłem do niego nienawiść. Dałem sobie słowo, że w razie pójścia na dno, pokieruję sprawą w taki sposób, że zwłoki moje wyłowi nie on, lecz jego konkurent, z przeciwnego brzegu amerykańskiego.
Nakoniec policjant, idący drogą, zaaresztował mnie na tej zasadzie, że podnosząc głos przy wzywaniu pomocy, zakłócałem ciszę publiczną. Sędzia skazał mnie na karę pieniężną, ale pokazałem mu język. Pieniądze moje znajdowały się w spodniach, które mi zabrali indjanie.
W podobny sposób ocaliłem życie. Z tem wszystkiem położenie moje jest arcykrytyczne. W każdym razie tyle wygrałem, że znajduję się na świecie. Ciało moje jest podobne do befsztyku zbitego, dokładniejszych jednak objaśnień co do mego zdrowia, wyjawić wam nie mogę, doktor bowiem nie skończył jeszcze oględzin i nie sporządził protokółu obdukcyjnego. Dopiero dzisiaj wieczorem, zamierza wydać manifest o mojem zdrowiu. Nim to nastąpi, jest on zdania, że ledwie szesnaście ran