Strona:Mark Twain - Król i osioł oraz inne humoreski.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

gdyby w poczuciu winy, a zasmucony nauczyciel musiał zarzucić mu kradzież i już, już zamierzał opuścić rózgę na jego drżące plecy — siwowłosy, nieprawdopodobny sędzia z sądu pokoju nie ukazał się nagle pomiędzy nimi, nie wyciągnął uroczyście ręki i nie oświadczył:
— Nie ruszajcie tego szlachetnego chłopca, tam oto stoi przestępca! Przechodziłem właśnie podczas pauzy koło szkoły i — niezauważony przez nikogo — widziałem, jak dokonane zostało przestępstwo!
I po tem wszystkiem Jim’a nie obito rózgami, a czcigodny sędzia, z zalanemi od łez oczami, nie wygłosił uczniom kazania i nie wziął Georga Wilsona za rękę i nie oświadczył, że taki chłopiec godzien jest lepszego losu i nie kazał mu przyjść później do siebie, by mieszkał z nim pod jednym dachem, zamiatał mu biuro, palił w piecu, biegał za posyłkami, rąbał drzewo, studjował prawo, był pomocnym żonie sędziego w gospodarstwie, zaś z całego pozostałego czasu korzystał dla swej zabawy, a za to wszystko otrzymywał po czterdzieści centów na miesiąc i rozkoszował się swem szczęściem. Nie; tak byłoby się działo w książkach, ale tak nie stało się z Georgem. Żaden stary krętacz sądowy nie wmieszał się do tej sprawy, to też przykładny chłopiec George Wilson dostał lanie, Jim zaś cieszył się z tego, dlatego, że Jim, proszę państwa, nienawidził przykładnych chłopców. Jim mówił, że „wstrętne mu są te zmokłe kury“. Ot, jak się wyrażał ten zły, niegrzeczny chłopiec.