Strona:Mark Twain - Król i osioł oraz inne humoreski.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

wytłumaczyć i zrozumieć jego postępowanie, ale nie mogli dojść do żadnego zadowalniającego rezultatu... Jak już powiedziałem, utworzyli sobie jeno jakiś mglisty pogląd, że jest on „chory“, a przeto wzięli go pod opiekę i nie pozwalali nikomu go krzywdzić.
Ten grzeczny chłopczyk czytywał wszystkie książki, jakie rozdawano w szkole niedzielnej, sprawiały mu one niezmierną przyjemność. W tem właśnie tkwiła cała tajemnica. Wierzył on w dobrych chłopców, o których piszą czytanki szkółek niedzielnych; żywił ku nim całkowite zaufanie.
Ogromnie pragnął spotkać choć raz jakiego z nich żywego, nigdy to jednak się nie stało. Prawdopodobnie wszyscy oni umarli przed nim. Kiedy czytał o jakim szczególnie grzecznym chłopcu, to czemprędzej zaglądał na koniec książki, by dowiedzieć się, co się z nim stało, ponieważ gotów był iść choćby tysiące mil, byle tylko móc go ujrzeć, ale było to bezcelowem: grzeczny chłopiec zawsze umierał w ostatnim rozdziale i była w nim rycina, przedstawiająca pogrzeb, a dokoła grobu stali wszyscy jego krewni i dzieci ze szkoły niedzielnej w nazbyt krótkich spodeńkach, zbyt wielkich kapeluszach i wszyscy płakali w chusteczki do nosa, na które poszło co najmniej półtora jarda materjału. I zawsze tak się kończyło. Nigdy nie mógł poznać ani jednego z tych grzecznych chłopców z tego powodu, że zawsze umierali oni w ostatnim rozdziale.
Jacob żywił szlachetną ambicję dostania się do podręcznika szkółki niedzielnej. Pragnął dostać się