eksperymentu, wprowadzono uroczyście małego króla w otoczeniu całej świty urzędników i dygnitarzy królewskich, strojnych w paradne mundury.
Król zasiadł na złotym tronie i już oczekiwano wyroku z szlachetnych ust królewskich, gdy władca, zamiast wyroku, zaopinjował, że nie jest w stanie uczynić wyboru, gdyż:
— Stworzenia te — rzekł — śpiewają wszystkie razem. Hałas, jaki sprawiają, jest wprost nieznośny. Jest niemożliwością dokonać wyboru w tych warunkach. Weźcie je wszystkie stąd i pokazujcie pojedyńczo w moim pałacu.
Tak też zrobiono.
Każde z tych śpiewających stworzeń czyniło wszelkie możliwe wysiłki, by oczarować swym słodkim śpiewem słuch królewski, jednak bezskutecznie. Tym więc sposobem wyboru, na razie, nie dokonano.
A drogocenne chwile płynęły... Król z coraz to większą trudnością orjentował się wśród owej mnogości cudownych śpiewaków. Nadomiar nieszczęścia nie opuszczała go ani na chwilę myśl o zapowiedzianej karze za błędny wybór. Stawał się coraz bardziej i bardziej niezdecydowanym i bał się ufać własnym uszom.
Nerwowość jego wzrastała i począł zdradzać niepokój. Ministrowie zauważyli to, ponieważ nie spuszczali z niego oczu ani przez chwilę. W duchu i oni również niepokoili się mocno.
— Stracił męstwo... stracił zimną krew! — myśleli ministrowie.- Niewątpliwie popełni błąd! A wtedy
Strona:Mark Twain - Król i osioł oraz inne humoreski.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.