Strona:Mark Twain - Król i osioł oraz inne humoreski.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.
AWANTURA Z DYFTERYTEM
Opowiedziana autorowi niniejszej książki przez pana M. Williamsa, miłego Nowojorczyka, którego autor poznał w czasie podróży

...A więc, wracając do mego opowiadania — mówiłem już panu, jak starannie grasował u nas dyfteryt, jak wszystkie matki poszalały ze strachu... Otóż razu pewnego przywołałem moją żonę, poczem rzekłem, wskazując naszą malutką Klarę:
— Moja droga, na twojem miejscu nie pozwoliłbym naszej małej gryźć tego drzewa świerkowego.
— Mój skarbie, cóż to może zaszkodzić? — odparła, ale w tymże momencie wyciągnęła rękę, by je odebrać dziecku; kobiety nie mogą przyjąć nawet najbardziej przekonywającej rady, by jednocześnie nie zaprotestować (przynajmniej zamężne tak czynią).
Rzekłem na to:
— Najdroższa, jest rzeczą dowiedzioną, że drzewo świerkowe jest drzewem najmniej pożywnem z tych, jakie może jeść dziecko.
Żona moja cofnęła rękę, którą już miała odjąć