Strona:Mark Twain - Król i osioł oraz inne humoreski.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

zrobić dziecku nacieranie. Rozpalno ogień w kominku. Nic więcej nie trzeba, tylko podpalić.
Zebrałem się w sobie i rozpaliłem ogień. Poczem zgnębiony, usiadłem.
— Mortimerze, na miłość Boga, nie siadaj, bo to śmierć pewna w takiem zimnie! połóż się do łóżka!
Gdy kładłem się znowu, zawołała:
— Ach, proszę, możebyś tak wpierw dał dziecku lekarstwo!
Uczyniłem i to. Było to takie lekarstwo, które tylko mogło co najwyżej obudzić dziecko. Pauzę, która nastąpiła podczas snu Klarci, miła moja wykorzystała w ten sposób, by ją rozebrać i natrzeć jej całe ciałko gęsim szmalcem. W chwilę potem zasnąłem, lecz poto tylko, by znowu być zmuszonym do wygramolenia się z ciepłych pieleszy.
— Mortimerze, czuję jakiś przeciąg. Nic tak nie szkodzi przy dyfterycie, jak właśnie przeciąg. Proszę cię, przesuń łóżeczko bliżej do ognia.
Usłuchałem, a że znów wpadłem w kolizję z poręczą łóżka, tedy wrzuciłem ją bez ceremonji do ognia. Zobaczywszy to, moja żona wyskoczyła z łóżka jak z procy, by wyratować poręcz — i zamieniliśmy z sobą kilka odpowiednich słów. Poczem przez kilka sekund mogłem spać. Na żądanie żony jednak dźwignąłem się znowu, by skonstruować okład z siemienia, który miał być położony dziecku na piersi...
Ognisko z drzewa nie jest czemś stałem. Musiałem tedy wstawać co dwadzieścia minut, by pod-