w oczy, opowiedział o swem smętnem położeniu pewnemu znakomitemu pisarzowi, błagając go o radę i poparcie. Ten wspaniałomyślny człowiek bezzwłocznie odłożył swe własne sprawy na bok i zabrał się do czytania odrzuconych skryptów. Skończywszy, uścisnął serdecznie dłoń młodzieńcowi i rzekł: „Znalazłem tu pewne rzeczy wartościowe; niech pan zajdzie do mnie jeszcze raz w poniedziałek“.
I o oznaczonej godzinie znakomity pisarz ze słodkim uśmiechem, ale nie mówiąc ani słowa, rozłożył przed młodzianem jeszcze wilgotny od drukarskiej farby tygodnik. Jakież było zdumienie biednego młodzieńca, gdy ujrzał na zadrukowanej stronicy swój własny utwór!
— Czy zdołam kiedykolwiek — zawołał, padając na kolana i zalewając się łzami — podziękować panu za jego wspaniałomyślny uczynek!
Znakomitym pisarzem był znany Snodgres, a owym biednym, początkującym literatem, ocalonym w taki sposób od śmierci głodowej i całkowitego zapoznania, również znakomity w przyszłości Snegsbay.
Niechajże ten podniosły wypadek skłoni was do łaskawego wysłuchania każdego początkującego literata, który potrzebuje pomocy.
Na przyszły tydzień Snegsbay ukazał się z pięcioma odrzuconemi rękopisami. Znakomity pisarz był tem nieco zdumiony, ponieważ dążący ku po-