Ta strona została przepisana.
(Doktór stary, bielutki człowieczek w okularach — głos widocznie zakatarzony — szyja owiązana szalem — w futrze — w ręku chustka do nosa. Po wejściu kicha kilkakrotnie)
Mama.
Dziękuję pand — z głębi serca — panie doktorze!
Doktór (kaszle).
Ledwo się zwlokłem — (kicha) sam jestem strasznie przeziębiony.
Mama.
Nie naprzykrzałabym się panu — ale życie mojego syna wisi na włosku!
Doktór.
No, no — zobaczymy! Ależ tutaj kompletna łaźnia! (zdejmuje futro; Papa pomaga doktorowi) Ach! dobry wieczór panu.
Papa.
Dobry wieczór, doktorze! (na stronie) To żona po pana posłała. — Broń Boże, nie ja!
Doktór (kicha znowu).
A gdzież mały? Ach, tam!
(Papa zapala światło)