Strona:Mark Twain - Pretendent z Ameryki.djvu/87

Ta strona została przepisana.

na równik. Przypuszczam, że na sezon letni uda mi się rzucić na rynek kilka arktycznych krajów o łagodnym klimacie. Resztki ich dawnego klimatu użyję w krajach przeciwnych. Zdaje i się, że dostatecznie udowodniłem mój wspaniały plan i jego wykonalność oraz niezwykłą zyskowność. Skoro tylko sprzedam parę najlepszych klimatów i ostatecznie załatwię z carem sprawę Syberji — machnę do was, moi drodzy, do Anglji.
Tymczasem czekaj znaku ode mnie. Za ośm dni będziemy daleko od siebie, gdyż ja będę na brzegach Pacyfiku a ty gdzieś hen na Atlantyku w pobliżu Anglji. Tego dnia (jeżeli go dożyję i moje wspaniałe odkrycie będzie już wypróbowane i stwierdzone) przyszlę ci pozdrowienie. Mój goniec wręczy ci je wszędzie gdzie będziesz, choćby to była pełnia morza, ponieważ na dysk słoneczny rzucę plamę wielką jak smok. — A ty będziesz wiedział, że to moje przyjazne pozdrowienie i powiesz: Mulberry Sellers przesyła nam pocałunek poprzez wszechświat”.


KONIEC.




DOPISKI

Pogoda, użyta w niniejszej książce.
Zaczerpnięta u najlepszych znawców.
Krótka, aczkolwiek gwałtowna burza szalejąca nad miastem, ucichła. Ale, chociaż deszcz przestał lać od godziny, niesforne stosy ciemnych miedzianych chmur, przez które z trudem przeciskał się dumny bezpromienny żar, piętrzyły się groteskowo, psując perspektywę skarlałych domów, podczas gdy w oddali żeglując wysoko ponad przyziemnem mglistem skupieniem dachów i kominków błysnął blady, jakby trędowaty błękit, popstrzony krostami gasnącego złota, białemi kropkami oparów oraz wątłą błyskawicą, przecinającą jego powierzchnię. Grzmot, wciąż jeszcze szemrzący w parnem i dusznem powietrzu, trzymał przerażonych mieszkańców w domach, za zamkniętemi okiennicami. Jak biedne, opuszczone, zastraszone, nędzne, głupie stworzenia, które poznały wściekłość burzy letniej, stały po obu stronach wązkiej drogi wysokopienne gmachy — upiorne i malownicze pod ciemnym baldachimem. Deszcz kapał wściekle wielkiemi kroplami melancholji, spływając z opadających dachów w kałuże lub przepełnione rowy, które w drodze do rzeki zamieniały się w bulgocące potoki.

„Bronzowa Androida“. W. D. O’Connor.

„Marcowe dumne słońce zawisło chwilę — Nad dzikim, zimnym krajem Judejczyków; A potem mrok nas objął i wzeszła noc...“

„Wielkanoc w Kerak-Moab“. Chinton Scollard.

„Szybko zapadający zmrok zimowy był tuż pod ręką. Znowu padał śnieg, sącząc się łagodnie, od niechcenia“.

„Felicia“. Fanny M. D. Mufree.

„Dobre nieba! cały zachód od lewa ku prawu płonie dumnem światłem! za chwilę ziemia drży, wstrząsa się od przeraźliwego grzmotu tysiąca bateryj. Jest to sygnał, po którym wybucha wściekłość — wrzeszczą i ryczą tysiące demonów — tysiące serpentyn ognia wiją i zapalają się w powietrzu.
Deszcz pada, wicher rozpętał się potwornym rykiem, błyskawice tak częste, że zdają się palić oczy, grzmot zamienia się w ryk, niczem 800 armat pod Gettysburgiem. Krasz! Krasz! Krasz! to drzewa bawełniane walą się na ziemię. Szr! Szr! Szr! To demon goni przez równinę wyłamując nawet źdźbła trawy. Pf! Pf! Pf! to gniew wtłacza ogniste groty w pierścienie...“

„Demon i gniew“. Quard.

„Zanurzyły się codzienne marzenia po gardło w nieskończone obszary gór lazurowych w słońcu, wznoszących się ku lazurowemu niebu. Niebo, patrząc na leżącą pod niem równinę, rzuciło tu i ówdzie lazurowe odblaski swojej barwy“.

„W obcym kraju“. C. E. Craddock.

Widział wszystkie symptomaty burzy piasczystej, chociaż słońce świeciło jasno. Go-