Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/14

Ta strona została skorygowana.
II

Poszczęściło się nam; zdążyliśmy wsiąść na statek, jadący do Luisiany górną i dolną Missisipi aż do fermy wuja Silesa w Arkansas, tak, że nie potrzebowaliśmy przesiadać się w Saint Louis.
Na statku było prawie pusto; gdzie niegdzie siedzieli pasażerowie, przeważnie starsi ludzie, każdy oddzielnie, i spokojnie sobie drzemali. Jechaliśmy już cztery dni, ale nie nudziło się nam. Czyż mogą się nudzić chłopcy, którzy się wyrwali na swobodę i udają się w podróż?
Już na pierwszy dzień domyśliliśmy się, że na statku jest chory i że zajmuje miejsce w kajucie oficerskiej, sąsiadującej z naszą, gdyż służba zawsze mu tam przynosiła jedzenie. W trakcie rozmowy zapytaliśmy się o to — to jest Tom zapytał — i służący odpowiedział, że tam rzeczywiście znajduje się mężczyzna, ale nie wygląda na chorego.
— I on naprawdę wcale nie jest chory?
— Nie wiem; możliwe, że był chory, ale teraz się poprawił.