Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/18

Ta strona została skorygowana.

i że Jupiter służy na fermie u wuja Silesa, i jak się kłóci z wujem Silesem — tak, że wkońcu Jack całkiem się uspokoił i zaczął się śmiać.
— Mój Boże! — powiedział. — Wasze opowiadanie przypomina mi dobre, dawne czasy, i tak mi miło was słuchać. Już przeszło od siedmiu lat nic nie słyszałem o swoich bliskich. Co oni o mnie myśleli w ciągu tego czasu?
— Kto?
— Ano wszyscy sąsiedzi i moi bracia.
— Zupełnie o panu nie myśleli, czasem wspominali, ot i wszystko.
— Doprawdy? — zapytał Jack ze zdziwieniem. — Dlaczegóż to tak?
— A dlatego, że wszyscy uważali pana za dawno już umarłego.
— Nie może być! Prawdę mówicie? Dajcie mi słowo honoru, że to prawda, wtenczas uwierzę!
W podnieceniu zerwał się z miejsca.
— Słowo honoru. Nikt nie ma wątpliwości, że pan już dawno umarł.
— W takim razie jestem ocalony — co do tego nie można mieć wątpliwości! Wrócę do domu. Ukryją mnie i uratują mi życie. Tylko żebyście się nie wygadali. Przysięgnijcie mi, że będziecie milczeć, że nigdy, nigdy mnie nie zdradzicie. O, chłopcy! Zlitujcie się nad nieszczęśliwym, którego prześladują dniem i nocą jak dzikie zwierzę, tak, że nie śmie się nigdzie pokazać! Nigdy nie zrobiłem wam nic złego i nigdy nie zrobię, przysięgam wam to na Boga wszechmogącego! Przysięgnijcie i wy, że się zlitujecie nade mną i dopomożecie mi uratować życie!
Zgodzilibyśmy się przysiąc, nawet gdyby był